Zawsze uważam, że wszystko przychodzi w swoim czasie, nie lubię niczego przyspieszać. Lato jest latem do końca, ale teraz to już się ewidentnie skończyło. To już chyba ostatni w tym roku tak leciutki stój. Raczej rzadko chodzę w spodniach, po prostu czuję, że wyglądam w nich gorzej.
Tym razem potrzebowałam czegoś nie dość, że na szybko, to jeszcze prosto i nienudno, na dodatek wygodnie. Rano kiedy, pędzimy do szkoły, często na 8:00, nikomu nie będzie chciało się wstawać 2 godziny wcześniej, aby misternie układać fryzurę, czy dobierać wymyślne ubrania.
Prosto może być również całkiem ciekawie. W takich sytuacjach najczęściej stawiam na czarny, bo w jego przypadku najtrudniej jest zrobić wpadkę ubraniową. Może ktoś czasem czyta mojego bloga, jeśli tak, to pewnie już wie, że jestem fanką pasiastych ubrań i wszelkiego typu rozkloszowanych spódniczek. Nikomu nie trzeba powtarzać, że biel i czerń można nosić na wszystkie sposoby, i raczej w większości przypadków będzie wyglądać świetnie, no przynajmniej dobrze. Najtrudniej było mi znaleźć spódniczkę z szelkami, a uparłam się na nią koniecznie, bo dodaje uroku. Pamiętam, w jej poszukiwaniu przeszłam chyba wszystkie sklepy i nie było jej nigdzie, zdesperowana zdecydowałam się na zgłoszenie do krawcowej, a po tym jak na złość podobne pojawiły się w sklepach. Jeśli chodzi o włosy, najprostszy będzie zwykły kucyk, tym razem coś mnie naszło, aby dodatkowo wyprostować włosy. Buty były oczywistym wyborem, czarne slip-on, z brokatem. Uwielbiam jak się świeci, zawsze odrobinę ciekawiej, jeśli coś błyszczy z oddali.
Spódniczka: Projektu mego, własnego
Bluzka: Stradivarius
Buty Tk Maxx
Gumka do włosów: Invisibobble