niedziela, 15 lutego 2015

Tea Time

Moi Drodzy, witam Was po długiej przerwie. Nie miałam jeszcze okazji pokazać jak spędziłam moje  spotkanie z  przyjaciółka. Chociaż nasze talenty kulinarne są znikome, to mimo tego obie postanowiłyśmy upiec ciasteczka  (przepis  pojawi się na dole posta.) wcześniej wspomniany przepis jest tak  łatwy,  że nie udało mi się niczego spalić zniszczyć ani zdemolować. A uwierzcie mi, że moje eksperymenty w  kuchni często kończą się katastrofą lub trzecią wojną światową z mamą.  Nasze spotkanie było jeszcze trochę Walentynkowe, a owe Walentynki odkąd pamiętam obchodzę własnie z nią i akurat z tej okazji obdarowałyśmy  się małymi drobiazgami. Co dostałam od  możecie zobaczyć też gdzieś tam poniżej. Są to 2 wspaniałe  mascary Chanel i bukiet badyli. Co ja jej kupiłam na razie nie pokażę z tej tylko przyczyny, że zdjęcia nie posiadam i  nie wiem czy kiedykolwiek wejdę w jego posiadanie, ale za to mogę uchylić rąbka tajemnicy i powiedzieć Wam że były  to perfumy Valentino Valentina. Jak najbardziej adekwatne do okazji.





A oto długo wyczekiwany przepis: 
2 szklanki mąki 
1/2 szklanki cukru brzozowego
2 żółtka
200g masła
1/2 łyżeczki cynamonu
Aby nasze ciacha wyszły  pyszne wszystkie składniki należy wymieszać, aby powstala gladka masa.  Taką mase zawijamy w folię spożywczą tzw. folie do miesa. Ciasto wkładamy do lodówki na godzine, zupełnie wystarczy. Następnie  tak przygotowane ciasto wystarczy rozpłaszczy i już  możemy wycinac ulubione wzory.

środa, 4 lutego 2015

Reindeer time


Witajcie Landrynki.
Od minionego poniedziałku zaczęły się upragnione ferie i  w  końcu, bo miałam już dość zmagania się z szarą codziennością, z porankami w szkole, zasypaniem na ławce (i pod ławką). Ostatnimi  czasy zima nie rozpieszczała nas wcale, ani nie obdarowała hojnie śniegiem, ale w końcu  przyszedł luty, spadł śnieg, a renifer mógł nareszcie wypełznąć  z czeluści garderoby. Tym razem postanowiłam przyodziać się w  biały moherowy sweter z wcześniej wspomnianym reniferem. Nie mogłam powstrzymać się, aby  połączyć go z czyś równie rozkosznym, tym razem postawiłam na spódniczkę w kolorze majtkowego różu. A w tajemnicy powiem Wam Moi  Drodzy, że nigdy  nie ubrałabym czarnych rajstop gdyby na sweterku  nie było motywu  nawiązującego do nich  kolorem. W ów czas nie miałam ochoty  na burzę loków czy wymyślne fryzury, dlatego włosy zostały upięte w niesforny kucyk, jeśli chodzi o mnie to pewnie już zauważyliście, że nie potrafiłabym wyjść z domu bez moich umiłowanych kokardek. Akcentem dopełniającym całą stylizację była delikatna i łagodna biżuteria.













Sweterek: Sweetbox Store
Spódniczka; Sinsay 
Kolczyki: Opia
Bransoletki: Primark
Rajstopy: Gatta
Buty: Butik
Etolka: Butik