wtorek, 1 września 2015

Last Holiday!

Jeśli chodzi, o te wakacje, spędziłam je tak, że aby je opisać musiałoby chyba paść kilka niecenzuralnych słów. Mimo tego że dziś jest chyba jeden z najgorszych dni dla ucznia, poszłam do szkoły z myślą, że zrobiłam wszystko co miałam zrobić. Było nawet kilka rzeczy,  które wydarzyły się pierwszy raz.
Na początek zawitaliśmy z wizyta nad morze, jeśli ktoś od czasu do czasu zagląda na mojego bloga, to wie, że w te wakacje nad Bałtykiem byłam dwa razy. Pierwszy raz wybrałam się z tatą i  to było  gdzieś na  początku lipca. Pojechaliśmy tam tylko dlatego, że decyzja była podejmowana pod wpływem impulsu, gdy dowiedzieliśmy się ze znajomi taty też jadą. Pogoda była dość zmienna, czasem padało, czasem świeciło słońce, ale zawsze bardzo wiało. Rzec można by, że pogoda nie udana, a otóż nie, bo zobaczyłam to czego nie da się zobaczyć, gdy trafiamy na słoneczną i bezwietrzną pogodę. 
Na początku bardziej od morza podobał mi się fakt, że jezioro  całkiem nawet spore jest oddalone tylko o kilkadziesiąt metrów. To właśnie nad nim spędziłam połowę naszego wypadu.

Wtedy też zakochałam się w statkach i pływaniu, a nawet miałam pomysły, by iść do szkoły morskiej. Nadal mnie ten pomysł zadręcza, ale jak sobie pomyślę o matematyce i noszeniu munduru, to skutecznie mnie to zniechęca.


Drugi raz pojechałam z  mamą i  z moja najlepszą przyjaciółka. Pogodę mieliśmy wtedy zdecydowanie bardziej słoneczną, jednak nadal nie było za gorąco, co sprzyjało spacerom wzdłuż morza i długich rozprawach na temat ''bardzo życiowych problemów''.  Było przezabawnie a przy okazji udało mi się znaleźć fajną wegetariańską knajpkę, ale oczywiście zapomniałam jak się nazywa.


Udało mi się również uczestniczyć w  Instytucie Pielęgnacji. Dowiedziałam się wielu nowych rzeczy albo tych, które wiedziałam, tylko trzeba mi było je bardziej uświadomić. Instytut Pielęgnacji  chyba zostawię sobie na  kolejny post. Za dużo informacji, żeby je tutaj upychać.
 Okropnie smutno zaczęło mi się robić, w ostatnim  tygodniu sierpnia, był po prostu płacz i  ryk,  a może dobrze bo  dostałam taki bukiet! Pociesznych  różyczek na  poprawę humoru i  udało się!
Dziękuję, Tato.

W końcu zdecydowałam  się na zapach, który a może jest i popularny i  dużo osób go ma, ale nie potrafiłam go sobie odmówić.

A na  koniec najlepsze! Gakkon o którym pisałam trochę więcej w  poprzednim poście. To chyba był taki  trochę przełom w życiu bo od nowa  pokochałam rysowanie i  jeszcze bardziej mangę  i anime.
Mój Brat to jest taka przebiegła istota. Znalazł mi poduchę z Haru-chan i tym sposobem zakasował wszystkich w  3D!
A teraz chce poczytać jak Wam minęły wakacje. Napisze mi ktoś?

2 komentarze:

  1. ja w czerwcu zostałam mamą wiec możesz sie domyśleć że wakacje miałam ciekawe ;d http://creamshine.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. To może i nawet ciekawiej niż u mnie.

    OdpowiedzUsuń